| Żyłam sobie w połówce orzeszka
|
| Ale działo się też, że o rety!
|
| On mi był tak do życia potrzebny
|
| Jak sekundnik w zegarku poety
|
| Boże, oddaj mu cały ten świat
|
| Każdy kęs i łyżeczkę, okruszek
|
| Tylko błagam, wyszarpnij go ze mnie —
|
| Bo się duszę, normalnie duszę!
|
| Czy to zjawa była, czy cud
|
| W oczach perły miał, czy białe znicze
|
| Kto go przysłał - diabeł czy Bóg
|
| Kto brukuje te ślepe ulice!
|
| A za oknem już wiosną pęcznieje
|
| Już tam cieć szeroko zamiata
|
| A ja wciąż, jak De Niro do skroni przystawiam
|
| Zardzewiałego gnata!
|
| A ja znowu po zimie, znów sama
|
| Podłączona do gwiezdnej kroplówki
|
| I wciąż przy nim, bez niego trwam
|
| Licząc osły, barany i mrówki!
|
| Boże, oddaj mu cały ten świat
|
| Tylko wyrwij go z mojej pamięci
|
| Albo sprowadź tu drania na chwilkę
|
| Twoją chwilkę, rozumiesz — do śmierci
|
| Bo choć znowu, choć miałoby ranić
|
| Pogruchotać, zaślepić, omotać
|
| Choćby szare wrzeszczały wciąż: Nie!
|
| Trzeba kochać, kochać, kochać! |